sobota, 10 grudnia 2016

Rapid white - pasta wybielająca

      Próbowaliście kiedykolwiek domowych sposobów na wybielanie zębów? Zapewne tak i zgaduję, że żadne z nich nie dał dobrego efektu albo nawet nie dał go wcale. Też przez to przechodziłam próbując jakoś wybielić zęby, ale nic nie dawało takich efektów, jakie bym chciała. Około miesiąca temu do testów otrzymałam pastę do zębów Rapid White, którą w Rossmanie można kupić za niecałe 22zł. Na początku jak to ja, nie uwierzyłam w działanie pasty. Ale użyłam ją po raz pierwszy i byłam miło zaskoczona. Zęby faktycznie były odrobinę bielsze, dlatego używałam jej dwa razy dziennie lub więcej. Efekt był super. Pasta faktycznie działała, lecz niestety jeśli chce się utrzymać długotrwały efekt, trzeba odmówić sobie kawy, herbaty czy innych przyjemności, które niestety źle wpływają na kolor naszych zębów. Ja niestety ani kawy ani herbaty odmówić sobie nie potrafię, dlatego pasta daje efekt, ale niestety nie na długo. Może kiedyś znajdę w sobie na tyle sił aby porzucić kawę i inne rzeczy i wtedy mój uśmiech będzie śnieżnobiały. 



Co więcej o paście? 
Zawiera białe pigmenty i to właśnie one sprawiają, że zęby wydają się bielsze. Sam producent pisze, że efekt optyczny jest tymczasowy i zanika w ciągu dnia w zależności od spożywania posiłków. Dlatego myślę, że jest to świetna opcja na ważne wyjścia lub imprezy. Za każdym razem gdy myjemy zęby tą pastą ich biel jest taka sama jak po użyciu jej pierwszy raz. Jej smak jest bardzo przyjemny, miętowy i na długo czujemy świeżość. 

Co zawiera?
- Fluor, który pomaga wzmocnić i zremineralizować szkliwo (chroni przed próchnicą)
- Zapobiega powstawaniu kamienia i osadu nazębnego
- Ma odświeżający miętowy smak.

Pasta jest tylko i wyłącznie dla dorosłych, dlatego najlepiej trzymać z daleka od dzieci. 

Jak jej używać?
Producent zaleca myć zęby co najmniej dwie minuty i najlepiej po każdym posiłku lub co najmniej dwa razy dziennie. 

Moim zdaniem pasta jest super mimo to, że nie daje długotrwałego efektu. Świetnie sprawdza się przed wyjściem na ważne spotkanie czy nawet na imprezę. Z tego co widziałam istnieją też paski wybielające z tej samej serii i myślę, że fajnie byłoby je przetestować :)

Co myślicie o tym produkcie? A może testowaliście? Piszcie! :* 

Buziaki,
Moskwa <3

 http://www.multipr.pl/

sobota, 3 grudnia 2016

Magiczny eliksir! - Hair Jazz

Cześć, pamiętacie zapewne wiele wpisów na temat szamponu, odżywki czy maski Hair Jazz? Jeśli nie to tu macie ostatni: KLIK
Niedługo po tym wpisie, bo już pod koniec sierpnia napisałam o moich "planach włosowych" KLIK
Poszłam do fryzjera z zamiarem zrobienia sombre, które zdecydowanie nie wyszło i totalnie nic jeśli chodzi o kolorystykę nie zmieniło się w moich włosach. Widząc w lustrze na fotelu u fryzjerki brak jakiejkolwiek zmiany, powiedziałam "tniemy". I już po chwili po wyjściu od fryzjera pożałowałam tej decyzji, ponieważ z tego:
STAŁO SIĘ TO:


Żałowałam bardzo. Myślałam, że nie będzie mi brakować długich włosów, ale na wszelki wypadek trzymałam 3/4 maski Hair Jazz, która mi została po ostatnim zakupie i wiedziałam, że za niedługo ponownie zacznę jej używać, lecz jak pewnie zauważyliście na zdjęciach przed i po obcięciu, włosy zdecydowanie stały się grubsze i silniejsze, po masce niestety przez to, że szybko rosły, szybko stawały się cienkie i może nie kruszyły się ani nic, ale nie wyglądały tak pięknie jak grube włosy. Dlatego ucieszyłam się, kiedy w paczuszcze przyszedł mi magiczny eliksir z serii Hair Jazz. Niestety opakowanie przyszło uszkodzone, przez co połowa buteleczki wylana była w kartonie, ale no kurierzy mają w zwyczaju rzucanie przesyłkami... Ale na szczęście pół buteleczki zdecydowanie wystarczyło, aby przetestować produkt. Zaczęłam na nowo używać maski wraz z tym cudownym, magicznym płynem. Czy się sprawdził? Tak. Włosy o dziwo są teraz grubsze i prezentują się naprawdę świetnie. Nie są cienkie, łamliwe, a cudownie odżywione, mięciutkie w dotyku, końcówki praktycznie wcale się nie rozdwajają i ładnie wyglądają. Jak się stosuje serum Hair Jazz? Producent zaleca umycie włosów szamponem Hair Jazz i nałożenie odzywki/maski z tej samej serii, a następnie serum na suche końce włosów, które pomoże naszym włosom zdrowo rosnąć i wyglądać pięknie. Ja odczekiwałam 10 minut z rozczesywaniem, aby produkt dobrze się wchłonął we włosy, a nie zostawał na szczotce. Używałam go około 3 tygodni bo na tyle wystarczyła mi maska, co drugi dzień. Teraz tak dwa lub trzy razy w tygodniu nakładam trochę na końce po użyciu zwykłego szamponu i myślę, że włosy nawet przy normalnym poroście będą znacznie zdrowsze. 
Tutaj macie zdjęcie włosów robione trzy dni temu:

                                 

Lepsze zdjęcie włosów macie na aktualnym nagłówku (to coś na samej górze bloga). 

Jak wygląda produkt o którym mówię i gdzie można go dostać?





Można zamówić go tutaj:
http://harmonyplus.pl/hair-jazz-elixir
Tak samo jak maskę Hair Jazz, szampon, odżywkę i wiele innych produktów, o których niejednokrotnie  już wam pisałam.
Jeśli testowaliście piszcie co o nim myślicie ;)

love,
Moskwa xx

poniedziałek, 28 listopada 2016

Liferia - w moim słowniku "pudełko marzeń"


      Witajcie! Ostatnio pocztą przyszła do mnie przepiękna, tajemnicza paczka, poczułam się jakbym miała urodziny. Elegancko i uroczo zapakowane pudełeczko, które kryło w sobie cudowne perełki z różnych stron świata. O czym mówię? O pudełku Liferia które zachwyciło mnie od pierwszego wejrzenia. Mam wam bardzo dużo do powiedzenia na jego temat i zrobię to w formie Q&A. Napiszę pytanie i następnie na nie odpowiem.

1. Jakie było moje pierwsze wrażenia na widok pudełka i co czułam, gdy je otwierałam?

Jak już pisałam wyżej zdecydowanie się zachwyciłam. Sam wygląd pudełka jest przepiękny i bardzo kobiecy. Gdy je otwierałam czułam, jakby ktoś zaprojektował prezent specjalnie dla mnie tak bez okazji, co poprawiło mój humor w 100%. Każda kobieta lubi dostawać prezenty, a tym bardziej kosmetyczne.

2. Jakie produkty otrzymałam w pudełku?

Otrzymałam 6 produktów, większość z osobnych krajów i w totalnie różnych cenach, które mamy opisane na kartce dołączonej do pudełka. Pierwszym produktem jest krem do rąk firmy Dermagiq, który pochodzi z Hiszpanii i jego koszt wynosi 44zł. Zawiera w sobie miód i służy do codziennej pielęgnacji naszych dłoni. Testowałam go przez ostatnie dwa tygodnie i idealnie sprawdza się podczas jesieni i teraz już zimy. Moje dłonie od zawsze są suche w tych porach roku, a ten krem bardzo intensywnie pomaga zachować im normalny, zadbany stan. Szybko się wchłania i co mnie zaskoczyło nie jest lepki jak niektóre kremy, z którymi miałam do czynienia (a uwierzcie, było ich dużo). Idealnie działa też na moje paznokcie, które po ściągnięciu żelu po wielu miesiącach noszenia i robienia ciągle nowych żelowych paznokci były bardzo zniszczone, a po około dwóch tygodniach stosowania kremu Dermagiq są błyszczące i prezentują się bardzo ładnie.

Drugim produktem jest żel do mycia twarzy naszej Polskiej marki Lirene, którą jeśli czytacie mojego bloga dobrze wiecie, że uwielbiam, ponieważ mam do nich nieograniczone zaufanie. Żel zawiera w sobie witaminę B5 i masło mango, dzięki czemu skutecznie oczyszcza naszą skórę i świetnie pozbywa się resztek makijażu, a do tego pięknie pachnie, dzięki czemu przyjemnie nam się z niego korzysta. Świetnie nawilża, co super współgra z moją suchą cerą podczas jesieni/zimy. Można używać go do każdego rodzaju cery i bez względu na wiek. Jego koszt to zaledwie 10zł, dlatego myślę, że niewiele. Ja dostałam wersję chyba rosyjską.

Kolejną rzeczą jest mleczko oczyszczające do twarzy, z maleńkimi drobinkami, które lekko przypominają peeling. Produkt jest firmy Kueshi i pochodzi z Hiszpanii. Jego cena to 58zł. Zawiera w sobie mielone skorupki orzecha włoskiego, dzięki czemu możemy bez problemu oczyścić dokładnie naszą skórę z martwych komórek. Sprawdził się świetnie, kiedy niedawno kupiłam do przetestowania kompletnie inny podkład niż używałam do tej pory i bardzo podrażnił moją skórę, mleczko super załagodziło podrażnienie wywołane przez podkład i zniknęły wszelkie zaczerwienienia i uczucie swędzenia. Skóra została nawilżona i oczyszczona. Dlatego stał się moim numerem jeden i raz lub dwa razy w tygodniu używam go, aby odświeżyć skórę i oczyścić.

Szczerze mówiąc nie używam do ust niczego, co nie jest matowe (pomijając produkty do pielęgnacji ust), bo większość błyszczyków czy szminek się po prostu lepi i nieprzyjemnie się je nosi przykładowo na imprezę, gdzie się tańczy, wywija włosami, które w nieprzyjemny sposób kleją się do ust. Już dawno powiedziałam DOŚĆ niematowym produktom do ust. W tym pudełku zobaczyłam błyszczyk w ślicznym, delikatnym kolorze o pięknym, uwodzicielskim zapachu. Nie przepuszczę niczego bez przetestowania, bo to tak jak oceniać książkę po okładce, no po prostu nie potrafię... I użyłam go w ostatni piątek na osiemnastkę przyjaciółki. Nie była to może impreza gdzie się tańczyło, ale błyszczyk sprawdził się naprawdę świetnie. Jest trwały i nawet pod wpływem alkoholu nie zmył się z ust i trzymał się do późna, tak więc jestem z niego bardzo zadowolona i myślę, że może dam drugą szansę niematowym produktom.

Bardzo nawilżający krem firmy Naobay prosto z Hiszpanii jest zdecydowanie dla osób z cerą bardzo suchą. Użyłam go raz, lecz niestety nie jest dla mojej cery i świeciłam się przez jakieś trzy dni, co było okropnym uczuciem, kiedy po nałożeniu makijażu już po chwili się świeciłam. Pozbyłam się tego dopiero po kilku dniach i powiedziałam zdecydowane NIE temu kremowi, lecz z przyjemnością przyjęła go ode mnie moja siostra, u której za to sprawdził się świetnie i używa go codziennie jako baza pod makijaż. Bardzo go chwali i mówi, że stan skóry bardzo się polepszył. Jego koszt to 137zł.

Ostatnim już produktem jest cień do powiek firmy Vipera, w którym baaaardzooo się zakochałam. Ostatnio zaczęłam używać cieni do powiek i szybko stało się to moim uzależnieniem i ciężko mi z nich zrezygnować. Mam jasną urodę przez co nie pasują do mnie ciemne kolory i gdy w pudełeczku zobaczyłam lekki róż, od razu wiedziałam, że się pokochamy i miałam rację. Zawiera w sobie delikatne drobinki, które cudownie mienią się i w świetle dziennym, a także na imprezie w świetle lamp. Używam go teraz praktycznie codziennie do szkoły, dzięki czemu mam wrażenie, że czuję się ładniej i bardziej kobieco. Ten kolor zdecydowanie pasuje do niebieskich oczu.




3. Który z produktów najbardziej mi się spodobał?

Ciężko wybrać tylko jeden, ale myślę, że na pierwszym miejscu umieszczę cień do powiek, ale chciałabym też bardzo wyróżnić mleczko-peeling, ponieważ nie mam pojęcia co działoby się z moją skórą, gdyby nie on.

4. Czy odkryłam dla siebie wiele nowych produktów?

Hmm... Myślę, że tak, bo nigdy dotąd nie słyszałam o tych wszystkich produktach i zdecydowanie nie na wszystkie z nich mogłabym sobie pozwolić, ich ceny są dość wysokie, a dzięki pudełeczku Liferia mogłam ich spróbować, a pudełko jest w zdecydowanie niższej cenie niż te wszystkie kosmetyki.

5. Czy te produkty mi pasują i czy chciałabym je kupić w pełnowymiarowej wersji?

Myślę, że tak. Większość z nich na pewno kupię, jeśli zużyję. Na przykład już planuję kupić więcej cieni firmy Vipera, ponieważ są bardzo trwałe i szukając w Internecie zauważyłam, że mają wiele bardzo ładnych kolorów.

6. Czy odkryłam dla siebie dużo nowych marek? Czy chcę się o nich więcej dowiedzieć i znaleźć więcej produktów dla siebie?

Zdecydowanie tak. I myślę, że przykładowo firmie Naobay nie dam szybko spokoju i znajdę u nich coś dla siebie, ponieważ widząc jak ich krem jest skuteczny, może znajdę u nich coś w czym się zakocham po uszy?


     Pudełko Liferia poleciłabym dziewczynom i kobietom, które nie zamykają się w szklanej kuli i chcą odkryć coś nowego w świecie kosmetycznym i znaleźć dla siebie nowe perełki, w których zakochają się po uszy.
     Pomysł na taki beauty-box jest moim zdaniem czymś bardzo fajnym, bo nie musimy kupować pełnowymiarowych kosmetyków, aby je poznać, możemy odkryć wiele marek, o których nigdy przedtem nie miałyśmy pojęcia, bo przecież fajnie jest poznawać nowe kosmetyki, tak samo jak uwielbiamy podróżować do kompletnie nieznanych nam miejsc.
     A teraz powiem Wam o (moim zdaniem) świetnym pomyśle. Ostatnio zastanawiając się nad prezentami dla bliskich na święta i nie tylko doszłam do wniosku, że wykupienie pakietu czy pojedynczego pudełka, będzie świetne. Albo panowie, jeśli to czytacie i chcecie, aby Wasza kobieta co miesiąc czuła się wyjątkowo i kobieco, zakupcie jej subskrypcję i co miesiąc dostanie wymarzone pudełko pełne nowości.

Tutaj możecie zobaczyć wszelkie szczegóły i zamówić pudełko:
http://liferia.pl/

Buziaki,
Moskwa :*

piątek, 11 listopada 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: Pielęgnacja włosów

Ulubieńców do pielęgnacji włosów mam właściwie niewielu, ale to może dlatego, bo nie pokażę Wam szamponów, a jedynie dwie odżywki i płyn termoochronny. Na wszystkie te produkty wpadłam jak najbardziej przypadkiem, nikt mi ich nie polecił i zakochałam się w nich od pierwszego użycia. 

Pierwszym produktem jest maska do intensywnej regeneracji włosów. Producent obiecuje, że spełnia ona aż siedem "funkcji". 
*Przeciw wysuszaniu
* Przeciw łamliwości
* Przeciw rozdwajaniu
* Przeciw utracie budulca
* Przeciw puszeniu
* Przeciw plątaniu
* Przeciw matowieniu
I faktycznie. Maska spełnia te funkcje. Odkąd zaczęłam jej używać moje włosy są w świetnej formie, mniej się łamią, mniej rozdwajają, nie puszą się (z czym wcześniej miałam ogromny problem), super się je rozczesuje i przede wszystkim wyglądają zdrowo, lśniąco i są miększe niż kiedykolwiek, a do tego ma cudowny zapach, w którym od razu się zakochałam! 
Jej cena to 22zł 

Kolejna maska jest firmy Avon, którą dostałam w prezencie. Na ogół nie lubię kosmetyków do włosów z tej firmy i nie byłam przekonana do niej, ale postanowiłam zaryzykować. Użyłam jej raz i byłam w wielkim szoku. Włosy były zdecydowanie odżywione i układały się świetnie. Producent zaleca stosować raz w tygodniu, lecz ja robię to dwa razy, aby wynagrodzić włosom to, że są poddawane suszeniu i prostowaniu. 

Skoro mowa już o suszeniu i prostowaniu włosów, chciałam Wam przedstawić spray, który ma za zadanie chronić włosy przed wysoką temperaturą. Jest to już moje 3 opakowanie i jestem z niego bardzo zadowolona. Używam go przed każdym suszeniem (choć na opakowaniu pisze, że do prostowania) i prostowaniem. Psikam niewielką ilość albo bezpośrednio na włosy albo na dłonie następnie wcierając we włosy. Odkąd go używam, zauważyłam, że włosy są mniej zniszczone, co bardzo mnie cieszy. 
Jego cena to 12zł 




czwartek, 10 listopada 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI: Pielęgnacja twarzy

Pierwszą kategorią Ulubieńców Kosmetycznych były kosmetyki do pielęgnacji twarzy, tak więc oto i one. Kosmetyki, które używam albo codziennie, albo co jakiś czas. Używam ich regularnie, dzięki czemu moja skóra w miarę się prezentuje i nie mam z nią problemów jak kiedyś. 


 Pierwsze trzy kosmetyki to żel i dwa kremy do twarzy firmy Lirene z serii Derma Matt. Są to produkty, które mają na celu przede wszystkim zmatowić skórę. Jest to super rozwiązanie dla osób, które mają cerę tłustą z niedoskonałościami tak jak ja. Kosmetyki zaczęły się sprawdzać po jakimś tygodniu regularnego stosowania. Żel stosuję rano i wieczorem (teraz na zmianę z lekkim peelingiem), krem w środku zawsze daję pod makijaż, a ten w słoiczku na noc. To moje trzecie opakowanie żelu, a kremów drugie i nie zamierzam zrezygnować z kupowania ich. Pierwszy raz kupiłam na przecenie w Rossmanie, a ich normalne ceny to:
Żel - 15,49zł
Krem na dzień -19,99
Krem na noc - 19,99 

Kolejnym produktem, który wręcz uwielbiam jest maska do twarzy Rival de Loop, którą kupuję w Rossmanie za 1,69zł. Maski są sprzedawane po dwie. Używam ich co trzeci dzień i nakładam na oczyszczoną twarz na ok. 15 minut. Skóra jest cudownie rozświetlona i oczyszczona. Czuć wygładzenie i świeżość, dlatego właśnie ją pokochałam. Jest moją ulubioną już od maja tego roku. 

Produkt, który "odkryłam" jakiś miesiąc temu zachwycił mnie już po pierwszym użyciu. Są to paski na nos, które mają na celu dokładnie go oczyścić i własnie to robią. Dokładnie oczyszcza pory skóry nosa. Widać efekty po pierwszym zastosowaniu. Jak się je stosuje? Wystarczy dokładnie umyć twarz, a następnie na wilgotny nos nakładamy pasek i czekamy 10-15 minut aż będzie suchy, a potem delikatnie odrywamy. Ja używam raz w tygodniu, więc opakowanie starcza mi na 6 tygodni. Koszt w Rossmanie to bodajże 13,99zł :) 

Moja pielęgnacja twarzy nie obyła by się oczywiście bez produktu firmy Ziaja, które jak sami bardzo dobrze wiecie uwielbiam już od wielu lat. Używałam kiedyś do oczyszczania twarzy pastę z liści manuka i była świetna, lecz jakiś czas temu postanowiłam, że czas spróbować czegoś nowego i kupiłam żel z peelingiem z tej samej serii. Sprawdził się świetnie i teraz zaczęłam już swoją trzecią buteleczkę :) Super oczyszcza twarz i dzięki niemu cera jest gładka. Używam go na zmianę z żelem z serii Derma Matt, ponieważ od jakiegoś czasu mam wrażenie, że kiedy używa się ciągle tego samego, skóra za bardzo się przyzwyczaja i wszystko przestaje działać, dlatego jak na razie mam dwa sprawdzone produkty i ich się trzymam :)
Żel kupuję w sklepie Ziaja u mnie w mieście za 8,77zł, ale można go zamówić także tutaj: KLIK

Przed ostatnie produkty, które mam Wam do pokazania to dwie odżywki do rzęs. Kupiłam je na przecenie -49%, ponieważ moje rzęsy po przedłużaniu były w opłakanym stanie, a moja odżywka z Revitalash się skończyła. Zaczęłam od używania odżywki 8w1 rano jako bazę pod makijaż i wieczorem przed snem. Sprawdzała się w porządku, lecz znaczącą różnicę w poprawie rzęs zauważyłam dopiero po stosowaniu tej drugiej (na zdjęciu po lewej). Rzęsy w 100% odżyły i już zauważyłam, że są dłuższe i grubsze jak kiedyś. Nie jest to oczywiście odżywka z Revitalash, która już po tygodniu dała powalające efekty, ale cieszę się, że po dłuższym czasie przywróciła moje rzęsy do porządku. Będę do niej wracać za każdym razem, gdy będę sobie robiła przerwę od sztucznych rzęs, które są mega wygodą, ale niestety bardzo obciążają nasze naturalne rzęsy. 

 Ostatni już produkt, który nie jest do twarzy i nie wiem jakim cudem przydzieliłam go do tej kategorii jakiś czas temu znalazłam w Douglasie i jest to balsam do rąk eos. Do tej pory miałam jedynie balsamy do ust z tej firmy, lecz teraz postanowiłam przetestować coś do rąk i sprawdziło się świetnie. Moje ręce w okresie jesienno-zimowym potrzebują szczególnego nawilżenia i ochrony i ten balsam to strzał w dziesiątkę. Poprzednie kremy, które używałam chroniły moje ręce, ale nie wystarczająco. Z tym jest znacznie lepiej i sprawdza się w 100%
Jego cena w Douglasie to 25zł


Mam nadzieję, że seria Ulubieńców Kosmetycznych przypadła Wam do gustu, bo mi bardzo miło dzieli się z Wami czymś, co jest moją codziennością i co bardzo cenię.
Piszcie, które produkty lubicie, a które używaliście, lecz nie stały się Waszymi ulubieńcami.

Trzymajcie się! :*
Moskwa.


 INSTAGRAM FACEBOOK





niedziela, 6 listopada 2016

ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI!


No cześć! Patrząc na swoje codziennie rytuały kosmetyczne postanowiłam przedstawić Wam swoje ulubione kosmetyki, których używam już od kilku miesięcy! Jest ich naprawdę sporo, dlatego postanowiłam, że przedstawię je w czterech oddzielnych postach i podzielę na kategorie:

  • Pielęgnacja twarzy
  • Pielęgnacja włosów
  • Makijaż
  • Zapachy
Mam Wam trochę do pokazania, do opisania i polecenia, więc mam nadzieję, że będziecie ze mną.
Na zdjęciu powyżej znajdują się wszystkie kosmetyki, które zamierzam Wam przedstawić. Są specjalnie rozmazane, choć na pewno rozpoznajecie niektóre z nich :) Mam nadzieję, że taka seria postów Wam się spodoba i dacie mi motywację, aby częściej robić coś takiego. 

Do następnego!
Moskwa.

 FACEBOOK   INSTAGRAM


Kilka nowości! ;)


Cześć! Mam Wam dzisiaj do pokazania kilka nowości z Smart Girls Get More :) Przetestowałam je już i jestem bardzo zadowolona, dlatego postanowiłam się z Wami tym podzielić. Są to 4 rzeczy, czyli podkład, kredka do oczu i dwa lakiery do paznokci.

Może zaczniemy od podkładu, ponieważ jest to zawsze (nie licząc bazy itp.) pierwsza część makijażu. Każdy powinien dobrać podkład według potrzeb skóry. Ten ze SGGM jest w odcieniu 02 Light Beige. Bałam się, że będzie on za ciemny, lecz na szczęście nie ciemnieje na buzi, dzięki czemu okazał się super. Jego krycie jest bardzo dobre, więc bez obaw zakryjemy wszystko, co chcemy. Z własnych doświadczeń przy używaniu tego podkładu mogę stwierdzić, że po użyciu tego podkładu, skóra staje się naturalnie wygładzona, nie ma efektu maski i przede wszystkim podkład jest matowy, tak więc skóra nie świeci się przez długi czas. Używam go od października do szkoły na zmianę z innym podkładem i myślę, że dorównuje podkładowi za 50zł, choć ten kosztuje zaledwie kilka złotych. Jest super jako rozświetlacz pod oczy dla osób z ciemniejszą cerą i używam go chętnie, gdy robię makijaż właśnie osobie z buzią dużo ciemniejszą od mojej.
Następnym produktem, który chcę Wam przedstawić jest szara kredka do oczu, którą ostatnio używam wręcz nałogowo, bo na ogół do każdego swojego makijażu. Kredka spisuje się świetnie, ponieważ jest bardzo delikatna jak na co dzień, ale także fajna na imprezowy makijaż, jest to oczywiście zależne od tego w jakiej ilości ją nałożymy. Kredeczka jest bardzo miękka, co tylko ułatwia nam jej nakładanie. Jest automatyczna, czyli można ją wysunąć, dzięki czemu nie potrzebujemy ciągłego strugania. Jest wodoodporna i utrzymuje się naprawdę bardzo długo. I teraz właśnie odkryłam, że w swojej końcówce skrywa temperówkę haha. Tak więc kredka wielofunkcyjna :D

Lakierów zwykłych niestety nie używam, ponieważ u rąk mam zrobione zawsze paznokcie żelowe, lub nie mam wcale, a u stóp hybrydy, ponieważ jest to dla mnie łatwiejsze rozwiązanie, bo nie muszę zmieniać paznokci co 3 dni, a co miesiąc. No ale nie mogłam odpuścić lakierom oceny, dlatego koleżanka przetestowała je za mnie i stwierdziła, że są naprawdę w porządku. Pędzelkami maluje się dobrze i dokładnie, lakier nie spływa, szybko zasycha i czerwony (nr.60) jak i ten ciemno-niebieski (nr.62) są bardzo ładne i fajnie prezentują się tej jesieni nawet połączone ze sobą.



To tyle jeśli chodzi o produkty Smart Girls Get More
Zapraszam Was na ich stronę, gdzie znacznie więcej możecie dowiedzieć się o ich produktach, a także zobaczyć, jak wiele ich mają.
http://www.smartgirlsgetmore.com/

Buziaki,
Moskwa :*

sobota, 10 września 2016

Avon



Jak wiadomo, ostatnim krokiem makijażu jest demakijaż. Dlatego chciałam Wam dzisiaj pokazać produkty, które używam do utrwalenia makijażu, który zrobię rano i to, czym później go zmywam.
Jak widać po tytule są to kosmetyki firmy Avon. Zakochałam się w nich od pierwszego użycia i jakoś nie śpieszy mi się, do ich zmiany na inne.
Pierwsze opowiem Wam coś ma temat mgiełki utrwalającej makijaż. Na początku bałam się, ze źle wpłynie to na cerę, że nie będzie ona oddychać i funkcjonować tak jak powinna. Na szczęście się myliłam. Mgiełka okazała się cudowna i bardzo skuteczna. Makijaż utrzymywał się znacznie dłużej niż na ogół. Nie muszę bez przerwy poprawiać makijażu, aby się nie świecić itp. Działa jak najbardziej poprawnie i polecić ją Wam bardzo chcę. Ja swoją kupiłam u koleżanki, którą jest konsultantką w Avon. Jak go używać? Po zrobieniu makijażu odczekać kilka minut, a następnie przy zamkniętych oczach psiknąć na twarz około 2-3 razy starając się, aby dotarł na całą powierzchnię twarzy. Używać z odpowiedniej odległości.


Od czasów wykładów Lirene na Meet Beauty w Warszawie, zawsze powtarzam, że ostatnim krokiem makijażu jest jego demakijaż, co jest jak najbardziej prawdą. Nawet nie chce mi się myśleć co by było, gdyby kobiety nie zmywały nigdy makijażu, a tylko wstawały i na drugi dzień go poprawiały. Byłoby to nieestetyczne i przede wszystkim szkodliwe. Na szczęście ktoś mądry wymyślił kiedyś coś, czym można zmywać makijaż. Ja używałam już bardzo dużo produktów, szukałam "tego jedynego" i myślę, że może i nie znalazłam "tego jedynego", ale jest on w mojej dwójce ulubieńców demakijażowych zaraz obok płynu micelarnego Lirene. Pierwszą buteleczkę tego mleczka kupiła moja mama i używałam go codziennie, a potem posiadanie go w naszej łazience było wręcz obowiązkiem. Jest on delikatny dla oczu, choć wiadomo, że do oka wlewać go nie wolno. Skutecznie zmywa makijaż i ma super konsystencję, która nie rozlewa się dookoła i łatwo rozprowadza się płatkiem kosmetycznym. Jego również można kupić u konsultantek Avon.



To chyba tyle. Mniej więcej przedstawiłam Wam moich ulubieńców do codziennej pielęgnacji za niedługo pojawię się tutaj z kolejnymi :)

Buziaki,
Moskwa xo



poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Trochę o planach włosowych.. ;)

          Cześć! Nareszcie mam czas, aby się tutaj pojawić! ;) Tak długo już miałam ochotę napisać tutaj coś do Was i w końcu jest ten moment. Kilka dni temu dostałam przedwczesny prezent na osiemnaste urodziny od rodziców czym był nowy telefon, cudowna książka i zaproszenie na wizytę u fryzjera! Do jednej z tych rzeczy chcę w dzisiejszym poście nawiązać i jak się pewnie domyślacie po tytule, są to moje włosy. Chciałam Wam mniej więcej powiedzieć co zamierzam z nimi zrobić i przede wszystkim jakie są moje postanowienia dotyczące ich pielęgnacji.
          Tak więc dostałam zaproszenie na tzw. sombre co jest delikatniejszą wersją ombre (pełna nazwa to "soft ombre"). Moim zdaniem ombre wygląda naprawdę cudownie, ale tylko i wyłącznie na długich, gęstych włosach, a ponieważ ja swoje zamierzam "lekko" skrócić, wybrałam to pierwsze. Czym się różni ombre od sombre? Przede wszystkim stopniem przejścia koloru, ponieważ w tym pierwszym jest to wyraziste, na końcach, natomiast w drugim jaśniejszy kolor pojawia się praktycznie tylko trochę niżej nasady.

Przykłady sombre:




Zastanawiałam się nad odcieniami szarości, ale wolę nie robić czegoś, czego nie jestem pewna i potem żałować. Co do długości włosów planuję obciąć je do ramion lub trochę poniżej ramion. I dziwię się sama sobie, że nie żal mi moich włosów, a nawet się cieszę. Kocham długie włosy, ale są bardzo zniszczone, ponieważ podczas tych wakacji przestałam je prostować i dopiero teraz wyszło na jaw jak w bardzo złym stanie są. Podczas roku szkolnego nie jest to tak zauważalne, ponieważ myję włosy i od razu suszę je i prostuję, dzięki czemu wyglądają naprawdę nieźle. Lecz jaki jest ich faktyczny stan? Fatalny. Nie ukrywam, że podczas wakacji może ich nie prostowałam, ale także ograniczałam się także tylko do mycia ich i raz za czas stosowania odżywki, która nawet nie miała na celu ich odbudować. Tak więc owszem, nie dbałam o nie jakoś bardzo ze względu również na brak systematyczności. Sami zapewne wiecie jak to jest. Wstawanie o 12 i wracanie z imprez późną nocą. Nie ma czasu na wcieranie olejków, bo po prostu ciągle jest się w biegu, widuje się ze znajomymi albo spełnia się rzeczy, których wykonanie nie możliwe jest podczas roku szkolnego. No ale mówiąc w skrócie, najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało. Moje włosy bardzo na tym ucierpiały, ale postanowiłam, że im to wynagrodzę. Przez osiemnaście lat ani razu nie farbowałam włosów i teraz myślę, że czas to zrobić, zmienić coś. Do tego ich długość. Zawsze zapuszczałam je na jak najdłuższe i owszem, nadal mam taki zamiar, lecz przed tym obetnę je, aby nareszcie odżyły.

Co planuję robić aby nie były zniszczone i szybko odrosły?
Po pierwsze jakoś w tym tygodniu może uda mi się zrobić duuuże zamówienie na harmonyplus.pl. Zbliża się rok szkolny, ostatnia klasa liceum, matura i te sprawy, dlatego też, aby nie myśleć o zamawianiu ulubionych produktów, teraz zamówię ich więcej niż zrobiłabym to normalnie. Uwielbiam maskę, szampon i odżywkę z serii Hair Jazz, ponieważ naprawdę są to produkty, które cudownie działają na moje włosy. Ale nie tylko na moje. Moja mama ostatnio po 3 miesiącach poszła do fryzjera, gdzie usłyszała, że po 3 miesiącach ma 9-ciomiesięczny odrost na włosach. A jedyne co zmieniło się w jej pielęgnacji to tylko i wyłącznie to, że zaczęła podkradać mi maskę Hair Jazz.

Hair Jazz super wzmacnia włosy, ponieważ nie wypadają po nim i są grubsze, ale oczywiście pielęgnacji nigdy za wiele, dlatego też kolejnym moim ulubieńcem jest olejek arganowy:

Mam sentyment do tego z firmy Bielenda, ponieważ już kiedyś, kiedy moje włosy były w stanie tragicznym, wypadały, łamały się zaczęłam nakładać go na całe włosy godzinę przed ich umyciem. Wyglądało to nie najlepiej, ale włosy odżyły i przestały nadmiernie wypadać i się łamać. Czasem nawet nakładałam go na całe włosy i trzymałam przez całą noc jeśli rano nie szłam do szkoły. Dawało to niewiarygodne efekty. 

Kolejnym elementem mojej pielęgnacji będzie produkt termoochronny. Używałam kiedyś płynu, który chronił przed temperaturą. Był w porządku, ale często zapominałam o jego stosowaniu, a poza tym nie miałam pewności, czy na pewno chroni moje włosy wystarczająco dobrze. Dlatego muszę poszukać jakiegoś nowego, któremu zaufam w 100%. Może znacie taki? Jeśli tak, piszcie ;) 


Co jeszcze zamierzam robić, aby moje włosy nie tylko wyglądały dobrze, ale także były w dobrej kondycji? Postaram się ograniczać prostowanie włosów. Może przełamię się i zacznę chodzić do szkoły w związanych? Kto wie... ;) No i przede wszystkim nie zamierzam oszczędzać na produktach do włosów. Myślę, że za niedługo przyjdę do Was z listą produktów, które się sprawdzą i napiszę Wam trochę o nich.


Tutaj więcej o Hair Jazz:
http://moskwasworld.blogspot.com/2016/07/maska-hair-jazz-porost-wosow-podejscie.html
http://moskwasworld.blogspot.com/2016/02/hair-jazz-jak-sprawdzi-sie-po-miesiacu.html


Efekty po wizycie u fryzjera na pewno pojawią się na moim Instagramie:
https://www.instagram.com/m0skwaa/
I snapchacie: m0skwaa


Trzymajcie kciuki, bo to moje pierwsze w życiu farbowanie włosów, a mam osiemnaście lat. 
Buziaki,
Moskwa :*