środa, 27 stycznia 2016

Ziaja - Cupuacu + KONKURS!!



 Cześć! Mam dla Was dzisiaj dłuuugo wyczekiwany post na temat nowej serii kosmetyków firmy Ziaja, które miałam przyjemność przetestować. Jeśli mam być szczera, kosmetyki, których używałam są jednymi z lepszych, z którymi miałam do czynienia jeśli chodzi o firmę Ziaja, ale może przejdziemy do rzeczy?

Pierwsze o czym chciałam Wam napisać to krystaliczne mydło pod prysznic i do kąpieli. Jest bardzo wydajny, to przede wszystkim. Jego zapach jak też każdego produktu z tej serii jest bardzo intensywny. Naprawdę przyjemnie się z niego korzysta, skóra po nim jest miękka i nawilżona, nie ma tutaj mowy o szorstkości skóry, co u mnie zdarzało się dość często.
Czy kupię jeśli mi się skończy? Ogromne i mocne TAK


Skoro już mowa o pielęgnacji i miękkości skóry, mam tutaj pewnego towarzysza, który jest naprawdę świetny dla osób, które mają problem z nawilżeniem skóry,a jest to krystaliczny peeling cukrowy. Co mi się w nim podoba najbardziej? Złuszcza i wygładza naskórek, to przede wszystkim. Poprawia elastyczność skóry, przy czym miałam wątpliwości jak o tym przeczytałam, lecz po użyciu zobaczyłam, że naprawdę tak jest. Pozostawia po sobie przyjemną taką jakby warstwę jakiegoś olejku, balsamu? Nie wiem jak to nazwać, ale skóra jeszcze długo po użyciu jest naprawdę cudowna w dotyku. No i zapach... Intensywny i cudowny! Jedyne czego nie zauważyłam, to tego, aby nadawał naturalny odcień opalenizny, o czym producent wspomina, ale to nic, bo od tego jest kolejna perełka, o której Wam powiem.
Czy kupię jeśli mi się skończy? Zdecydowanie TAK


Jeśli mamy ochotę na trochę naturalnej opalenizny w tą "przepiękną" zimę, możemy skorzystać z brązującego mleczka do ciała, które co najważniejsze nie pozostawia po sobie smug, jak większość produktów tego typu. Od kilku dni stosuję go codziennie, ponieważ w sobotę idę na osiemnastkę, a jestem strasznie blada. Efekt? Super! Wygląda naprawdę bardzo naturalnie, a nie jakbym użyła tonę samoopalacza. Pielęgnuje skórę, jest ona bardzo miękka długo po użyciu. Opalenizna według producenta pojawia się 3-4 godziny po zastosowaniu, u mnie natomiast pojawiła się po 2,5 godziny. I przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, aby dokładnie umyć ręce i trzymać się z daleka do czasu wchłonięcia balsamu. Ja jakiś rok temu zrobiłam fatalny błąd i używając tego typu balsamu, nie umyłam dokładnie rąk i przez jakiś czas chodziłam z brązowymi śladami między palcami... tragedia :p
Czy kupię jeśli mi się skończy? Myślę, że TAK, choć tego typu produkty u mnie nie kończą się szybko.


Balsam to jedno, ale przecież nie możemy zapomnieć o naszej buzi! Też musi być pod kolor naszego ciała, bo inaczej będziemy wyglądać chyba dziwnie, prawda? Brązujący krem odżywczy właśnie po to jest i u mnie sprawdził się całkiem nieźle. Nigdy wcześniej nie spotkałam się nic, co nadawałoby naszej twarzy opaleniznę, dlatego nie byłam do końca przekonana do tego kremu i gdy go dostałam, postanowiłam czekać do ferii zimowych, aby czasem nie iść do szkoły z dziwnie zabarwioną twarzą, lecz kiedy te ferie już nadeszły i go użyłam, zrozumiałam, że moje obawy były niepotrzebne, bo jeśli rozprowadzi się go równomiernie, nadaje twarzy bardzo naturalny odcień opalenizny i nasza skóra jest po nim mięciutka, gładka i ogólnie przyjemna w dotyku. 
Czy kupię jeśli mi się skończy? Raczej TAK



Wszystkie produktu oznaczyłam, więc po kliknięciu w nazwę możecie przejść od razu do internetowego sklepu www.e-ziaja.com 




A teraz czas na konkurs! 
Razem z firmą Ziaja postanowiliśmy zorganizować dla Was konkurs, w którym do zdobycia są dokładnie te same kosmetyki, które powyżej Wam przedstawiłam. Myślę, że zwycięzca pokocha te perełki tak samo jak ja!


Co trzeba zrobić aby wziąć udział?
Publicznie obserwować mojego bloga
Polubić fanpage e-ziaja.com oraz mój Moskwa's World (2 losy)
Zaobserwować mojego Instagrama (KLIK) (1 los)
I odpowiedzieć na poniższe trzy pytania (3 losy):
1. Jakie są dwa podstawowe składniki peelingu cupucu?
2. Gdzie mieści się główna siedziba firmy Ziaja
3. Czy używałaś już jakiegoś kosmetyku z serii cupuacu? (Jeśli tak, to jakiego?)
Oraz dodać komentarz według poniższego wzoru:

Obserwuję bloga jako: (nazwa)
Obserwuję na FB jako: (Imię + pierwsza litera nazwiska lub nazwa strony)
Obserwuję na Instagramie jako: (nick)
Odpowiedzi na pytania:
E-mail: 

Dodatkowo możecie udostępnić gdzieś u siebie baner konkursowy :)
Konkurs trwa od dzisiaj (tj. 27.01.2016r.) do dnia 27.02.2016r. czyli macie dokładnie miesiąc, a potem będę losować i sprawdzać czy wszystkie warunki poprawnie spełnione.
Życzę Wam powodzenia! <3






Regulamin konkursu:
1. Sponsorem nagród jest: http://e-ziaja.com/
2. Nagrody są nowe, nieużywane.
3. Rozdanie trwa od 27.01.2016. i kończy się 27.02.2016 o godzinie 23.59 czasu polskiego.
4. W konkursie może wziąć udział każdy, kto spełni jego warunki i akceptuje regulamin.
5. Zgłaszamy się w komentarzu pod tym postem wg. podanego wzoru.
6. Uczestnik nie ponosi żadnych kosztów związanych z przesyłką
7. Abym mogła wyłonić zwycięzcę w konkursie musi wziąć udział minimum 20 osób.
8. Wyniki ogłoszę do 7 dni od daty zakończenia konkursu. Pojawią się one w osobnym poście na moim blogu. Wyniki są ostateczne i nie podlegają negocjacjom.
9. Zwycięzca ma 3 dni na zgłoszenie się do mnie drogą mailową na adres: onlydreamer@wp.pl i podanie danych do wysyłki. Jeśli zwycięzca nie zrobi tego w wyznaczonym terminie, to nagroda przepada, a ja losuję kolejnego zwycięzcę.
10. Nagrodę jest wysyłana tylko na terenie Polski 
11. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).
12. W szczególnych przypadkach zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu.

czwartek, 21 stycznia 2016

RevitaLash?


     Cześć! Dotarła do mnie wczoraj przesyłka od firmy RevitaLash, choć po małych komplikacjach z kurierem, bo okazało się, że paczka wylądowała w firmie znajomego taty, no ale jest już u mnie, więc jest dobrze! Tak więc ostatnio zaczęłam miesięczne wyzwanie z włosami, więc czas teraz na rzęsy! Moje są strasznie krótkie, cienkie i niestety kiedy nie są pomalowane, praktycznie ich nie widać ("uroki" bycia blondynką).
     Na początek muszę podkreślić, że zawartość, o której zaraz opowiem, była w solidnym pudełku, które super się prezentowało, a w środku znalazłam próbkę odżywki, która stymuluje wzrost rzęs o pojemności 1 ml, trzy herbatki żurawinowe (jedną z nich już wypiłam i są pyszne! :p) i kilka ulotek.



Od dzisiaj zaczynam stosowanie odżywki i dokładnie za miesiąc wstawię zdjęcie, jak moje rzęsy wyglądają po i oczywiście nie obeszłoby się bez zdjęcia przed! Tak więc oto i ono:



Mam nadzieję, że efekty będą super ;)
A wy stosowaliście może już jakiś produkt RevitaLash? Albo zamierzacie? Piszcie co myślicie ;)

Buziaki! :*


poniedziałek, 18 stycznia 2016

Mój krem - Fitomed

     Hej! Właśnie zaczęły mi się ferie z czego mega się cieszę, bo w końcu odpocznę od tej szkolnej monotonii no i przede wszystkim... nareszcie się wyśpię! A z tego co mi wiadomo, sen bardzo dobrze wpływa na cerę i ogólnie na nasze zdrowie, lecz co zrobić, kiedy nie mamy czasu się wyspać, kładziemy się spać późno, bo dużo nauki i wstajemy rano bo szkoła? Ja dzięki firmie Fitomed znalazłam sposób na to, aby mieć super cerę z czego mega się cieszę, bo od zawsze mam z tym problem i nigdy nie mogłam znaleźć czegoś idealnego do swojej twarzy co działałoby dłużej niż pierwsze kilka razy. Kremy z serii "Mój krem" na szczęście nie są tymi produktami, które działają tylko przez chwilę. Na początku nie byłam do nich przekonana chyba ze względu na ich zapach, ponieważ nie lubię zapachu ziół, ponieważ miałam kiedyś jakieś tabletki ziołowe, które bardzo miały nieprzyjemny zapach. Do kremów przekonałam się dopiero po dwóch dniach od otrzymania. Nałożyłam na twarz jeden z nich i poszłam spać. Na drugi dzień nie mogłam uwierzyć własnym oczom.



  • Pierwszym kremem, który chciałam Wam przedstawić, jest "Mój krem 11", który świetnie sprawował się przede wszystkim pod makijażem, bo wygładza i zmniejsza rozszerzone pory, dzięki czemu nie było tak bardzo widać zaczerwień na mojej twarzy, które dość często przebijały się przez makijaż, czego strasznie nie lubiłam od zawsze. Jest on do cery tłustej i mieszanej. Muszę przyznać, że sprawdził się świetnie i na pewno u mnie nie skończy się na jednym opakowaniu.


Skład produktu: Aqua, Hamamelis Virginiana Bark Extract, Equisetum Arvense Extract, Cetearyl Alcohol, Potentilla Erecta Extract, Calendula officinalis flower Extract, Vitis Vinifera Seed Oil, Nigella Sativa Seed Oil, Arachidyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Cera Alba, Arachidyl Glucoside, Cocoa Butter, Hydroxyethyl Acrylate, Phenoxyetanol, Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Ethylhexylglycerin.



  • Kolejny jest to "Mój krem 12", który jest naprawdę moim ulubionym i teraz nie wyobrażam sobie położyć się spać bez nałożenia go na twarz. Jest to pierwszy krem, dzięki któremu w końcu czuję się dobrze bez makijażu! Po pierwszych trzech użyciach, jakiekolwiek czerwone krosty zniknęły. I kolejnym plusem jest to, że można przyzwyczaić się do jego ziołowego zapachu i mi przestał przeszkadzać po jakimś czasie. Bardzo szybko wchłania się w skórę i jego konsystencja nie jest ciężka.


Skład produktu: Aqua, Viola Tricolor Extract, Glycyrrhiza Glabra root extract, Camellia sinensis leaf/flower extract, Calendula Officinalis flower extract, Cetearyl alcohol, Cetyl palmitate, Vitis Vinifera Seed Oil, Nigella Sativa Seed Oil, Cocoa butter, Arachidyl alcohol, Behenyl alcohol, Cetearyl glucoside, Cera alba, Arachidyl glucoside, Hydroxyethyl acrylate, Phenoxyetanol, Sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, Ethylhexylglycerin, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil.



Kosmetyki ziołowe: tak czy nie? Jakie macie zdanie na ten temat? Ja zdecydowanie jestem na TAK. Naturalne kosmetyki są najlepsze dla naszej skóry. 


Te dwa kremy możecie znaleźć tutaj: KLIK
A tutaj FanPage: KLIK 


http://www.fitomed.pl/

wtorek, 5 stycznia 2016

PartyLite

      Cześć! Mam Wam dzisiaj do pokazania coś super, co mega mnie zachwyciło! Są to produkty firmy PartyLite i szczerze mówiąc to już kilka lat temu miałam przyjemność uczestniczyć w pokazie właśnie tych świec itp. Dlatego też teraz sporo o nich wiem i mogę Wam wiele o nich powiedzieć, a zacznę może od tego, co otrzymałam.


Tak więc pierwsze co chciałam Wam przedstawić to tealight'y, czyli po prostu malutkie świeczki. Zazwyczaj wszystkie tealight'y które miałam pachniały pierwszą chwilę, a potem nie było ich kompletnie czuć, dlatego bałam się, że z tymi będzie tak samo, lecz na szczęście się myliłam i pachniały dosłownie cały czas od zapalenia aż do ostatniej kropli wosku. A najbardziej w nich spodobało mi się to, że wypalają się dosłownie całe, a nie tylko ich środek, jak wszystkich innych świeczek tego rodzaju. Dam Wam nawet za chwilę może zdjęcia do porównania dwóch wypalonych tealight'ów. Ja dostałam dwa rodzaje. Jedne są o zapachu jeżynowego buduaru (te ciemnofioletowe), a drugie są cytrusowym melonem z miętą. Porozstawiałam sobie po pokoju kilka tych świeczek i nawet kiedy nie są zapalone pachną wspaniale, a kiedy wosk jest stopiony, zapach roznosi się po całym pokoju i aż lepiej spędza się czas i lepiej pisze się nawet ten post czując te super zapachy. Palą się od 4-6 godzin, co jest naprawdę sporo, bo przykładowo tealight'y z ikei wytrzymują mi jakieś 2 godziny.


Kolejne co chcę Wam przedstawić to wosk o zapachu kwitnącej jabłoni, który jest bardzo lekki i przyjemny. Pachnie świetnie i przypomina mi wiosnę, siedzenie w ogrodzie, kwitnące drzewa, dużo kwiatów. Ja niestety dopiero muszę kupić sobie podgrzewacz , więc wosk jak na razie jedynie otwierałam i kładłam koło siebie, kiedy coś robiłam i świetnie sprawdza się nawet jeśli nie jest stopiony, bo super działa na nasze zmysły i mi zdecydowanie przy tym zapachu poprawia się nastrój.


Dekoracyjne patyczki są w sumie czymś, co miałam już kiedyś. Są naprawdę świetne i przede wszystkim wydajne, bo zapach nie kończy się szybko i możemy się cieszyć nim naprawę długo. Moje są o zapachu świeżego nektaru cytrusowego i może to dziwne, ale przypominają mi owocowe cukierki, które jadłam w dzieciństwie, dlatego skojarzenia z tym zapachem jak najbardziej pozytywne. Patyczki można użyć na różne sposoby. Istnieją podstawki na nie, możemy włożyć ozdobnie do jakiegoś wazoniku, albo nawet wbić do kwiatka. 


Patyczki można także włożyć do mobilnego odświeżacza! Pozwala nam on wziąć ze sobą wszędzie nasz ukochany zapach; do samochodu, przywiesić do torby treningowej, w szafie, na smyczy do kluczy. Jest naprawdę wiele możliwości! Ja swój na przykład przywiesiłam w łóżku, w schowku na pościel, ponieważ odkąd kupiłam swoje łóżko (jakiś rok temu), użeram się z takim jakby zapachem "nowości", który bardzo mi się nie podoba. Koce i poduszki, które tam trzymam musiałam bez przerwy prać, aby nie było tego zapachu, lecz ciągle wszystko na nic. Teraz, kiedy wyciągam koc czy poduszkę, czuję cytrusy, dzięki czemu humor aż się poprawia. 





Zapach truskawek jest zdecydowanie moim ulubionym już od dzieciństwa i chyba nigdy się nie zmieni. Świeczka GloLite zachwyciła mnie najbardziej jak się da. Zacznę może od tego, że kiedy ją zapalimy, świeci się dosłownie cała, a nie jak inne świeczki, że tylko na czubku. Jest chyba najjaśniejszą świeczką świata. Cudownie zdobi pomieszczenie i przede wszystkim świetnie pachnie! W opakowaniu jest dołączona instrukcja, jak należy korzystać ze świeczki, przez jaki czas ją palić i co robić, aby wyglądała zawsze ładnie. Idealnie sprawdziła się w noc sylwestrową, bo mi i moim znajomym towarzyszył super zapach przez większość imprezy i jak można było zauważyć na jednym ze zdjęć na moim Instagramie, kolumna GloLite ekstra wygląda na stoliku, przy porannej herbacie i przy czytaniu ulubionego czasopisma. 



Tutaj mam dla Was zdjęcie świeczek i tego, jak cudownie wyglądają kiedy są zapalone:



Zapraszam Was na stronę PartyLite, bo w ofercie mają znacznie więcej niż ja Wam przedstawiłam:
http://www.partylite.pl/

FanPage PartyLite: KLIK





Mam nadzieję, że nowy rok mija Wam dobrze :) Życzę Wam, aby 2016 był znacznie lepszy niż poprzedni ;)
Całusy,
Moskwa <3